Cywilizacja

Dostał 350 tysięcy złotych za niesłuszne aresztowanie. Teraz chce pozwać więzienie, w którym był bity i gwałcony

Sąd – wbrew staraniom pani prokurator – przyznał mężczyźnie wysokie odszkodowanie. Po naszym tekście na temat gehenny łomżanina na rozprawie pojawili się dziennikarze z całej Polski. Od mediów lokalnych, poprzez regionalne, aż po ogólnopolskie telewizje. Na ich oczach wymiar sprawiedliwości stanął po stronie poszkodowanego mieszkańca Łomży.

Sprawę Daniela Kasprzyka, 50-latka, który był w areszcie śledczym bity i dwukrotnie zgwałcony przez współwięźnia opisaliśmy w poprzednim wydaniu Tygodnika TVP . Przedstawiliśmy dramat mężczyzny i szereg nieprawidłowości w sprawie o domniemaną pedofilię. W tym mocno kontrowersyjną (delikatnie mówiąc) postawę prokurator Anny Zejer, która najpierw – mimo wycofania zeznań obciążających Kasprzyka – odmawiała uwolnienia go z aresztu. A następnie (reprezentując prokuraturę w sprawie o zadośćuczynienie – czyli de facto w swoim osobistym interesie) uznała, że sąd pierwszej instancji popełnił błąd i przyznał „rażąco wysoką kwotę odszkodowania”. Zaproponowała Kasprzykowi 30 tys. zł (w odwołaniu podwoiła tę kwotę), tłumacząc to m.in. tym, że mężczyzna mógłby „bezpodstawnie się wzbogacić”.

Niesłusznie oskarżony, gwałcony w więzieniu przez psychopatę, uniewinniony. Żąda milionowego zadośćuczynienia

Prokurator, która go wsadziła do aresztu, dziś walczy, aby nie dostał dużego odszkodowania.

zobacz więcej
W uzasadnieniu apelacji podważała sam fakt gwałtu, twierdząc, że „brak na to wystarczających dowodów”. „Zakres naruszonych (…) dóbr nie był tak dolegliwy i daleko idący w sferze niemajątkowej wnioskującego, ażeby zasadnym było zasądzenie zadośćuczynienia w tak dużej kwocie – napisała i argumentowała, że Kasprzyk nie był „osobą powszechnie znaną, do której zatrzymania i niejako publicznego osądzenia doszło w świetle kamer telewizyjnych. Nie wykonywał zawodu zaufania publicznego”.

Prokurator Zejer – choć jest także rzecznikiem prasowym łomżyńskiej prokuratury – niechętnie współpracowała z mediami. Na pytania Tygodnika TVP – co opisaliśmy w naszym materiale sprzed tygodnia – odpowiedziała zdawkowo i lekceważąco. Dopiero gdy skontaktowaliśmy się z rzecznikiem prasowym Ministerstwa Sprawiedliwości Agnieszką Borowską i rzecznikiem Prokuratury Krajowej Łukaszem Łapczyńskim, nasza redakcja dostała wyczerpujące informacje z prokuratury w Białymstoku.

Adwokat poszkodowanego mężczyzny w rozmowie z Tygodnikiem TVP ostro skrytykował postawę oskarżyciela. – Gdyby prokuratura włożyła tyle siły i energii w przestępstwa zachodzące w samych zakładach karnych, zamiast w bezpodstawne apelacje o kwoty zadośćuczynienia, to nie byłoby tych wszystkich ludzkich dramatów – uważa obrońca Jakub Harkiewicz.

Mimo iż Kasprzyk wnioskował o 1 mln zł zadośćuczynienia, to kwota trzykrotnie mniejsza również jest jego olbrzymim sukcesem. – Nasz dramat toczył się 4 lata – mówi nam mężczyzna. – Ani ja ani żona nie jesteśmy już zdolni do pracy. Renta również nie została nam przyznana. Żyjemy w wynajmowanym mieszkaniu, a egzystujemy tylko dzięki ludziom dobrej woli i pożyczkom od znajomych. Ten wyrok jest dla nas zbawieniem. Będziemy mogli spłacić długi. Może uda się nam kupić własny kąt – planuje 50-latek, który przeżył gehennę najpierw w więzieniu, a potem prowadząc długotrwały spór z prokuraturą o odszkodowanie.

Historia łomżanina pokazuje, że mimo wieloletnich starań polski system więziennictwa wciąż nie uwolnił się od licznych patologii. W aktach sprawy jest zeznanie byłej pracownicy Zakładu Karnego w Czerwonym Borze, psycholog Marty P. (nazwisko do wiadomości redakcji). „Pamiętam Daniela Kasprzyka z jednego zdarzenia dotyczącego pobicia przez Islama A. W czasie rozmowy Kasprzyk zgłaszał fakt, że został zgwałcony przez Islama. Pan Kasprzyk nie miał możliwości zgłoszenia od razu tego faktu, z uwagi na to, że Islam wprowadził w celi takie środki, które miały zapobiec zgłoszeniu przez kogokolwiek z osadzonych do psychologa lub wychowawcy” – mówiła kobieta.
Daniel Kasprzyk. Fot. archiwum autora
Według jej relacji w Zakładzie Karnym w Czerwonym Borze to, jakie prawa i możliwości funkcjonowania w areszcie mają inni więźniowie, decydował podejrzewany o zabójstwo Islam A. Zaś Służba Więzienna tylko biernie przyglądała się sytuacji. Ponoć w każdej celi, do której trafiał Czeczen, znajdował sobie ofiarę, nad którą się pastwił. Pani psycholog tłumaczyła, dlaczego trudno było udowodnić, że dopuścił się gwałtu: „Islam robił taką atmosferę wśród osadzonych, że bardzo wikłał ich w swoje przestępcze działania wobec osadzonego Kasprzyk. Zmuszał jednego z osadzonych, żeby dusił Kasprzyka i tym samym w razie czego nie on sam to robił”.

Jak już pisaliśmy w poprzednim tekście – po tym, gdy Kasprzyk oskarżył współwięźnia o gwałt, nie wykonano odpowiednich badań, które mogłyby owe zarzuty potwierdzić.

Z naszych informacji wynika jednak, że czterech osadzonych, którzy znęcali się nad 50-latkiem, zaświadczyło później na piśmie, iż mężczyzna został zgwałcony. „Po czym wychowawca miał porozrywać na kawałki ich oświadczenia dotyczące przebiegu wydarzeń i nakazał im twierdzić, iż nic takiego nie miało miejsca – opowiada Daniel Kasprzyk. A Marta P. zeznała: „Uzyskanie informacji od pozostałych osadzonych, którzy byli bardzo przestraszeni, trwało ok. 3 godziny, żeby ktoś się w ogóle odezwał”. ODWIEDŹ I POLUB NAS Pani psycholog relacjonowała dalszy przebieg wydarzeń: „Wtedy wspólnie z ówczesnym dyrektorem, który już jest na emeryturze, zależało nam, żeby i w tym oświadczeniu i tych materiałach przedstawić to co rzeczywiście potwierdzają inni. Może to było błędne myślenie, ale wtedy wydawało się nam słuszne, tak żeby nie rozmydlić tego, co możemy udowodnić. A do tego, że Kasprzyk został pobity, że było duszenie, to potwierdzili współosadzeni. Mówili że zgwałcenia nie widzieli. I obawialiśmy się tego, że jak zaczniemy dodawać tam inne rzeczy, nie uda nam się za bardzo tej winy wskazać i rzeczywiście tak było, że z dyrektorem się namówiliśmy, jak to zrobić żeby nie rozmydlić tej winy. To co mogliśmy, tam były czynności wyjaśniające przeprowadzane i to co udało się nam potwierdzić, było zawarte. Nie wiem, może to był błąd, wtedy było to tak na gorąco. Rozmowa z Kasprzykiem też była trudna, było mu ciężko cokolwiek z siebie wydusić. Wtedy wydawało nam się to słuszne”.

Po gwałcie na Kasprzyku pani psycholog zrezygnowała z pracy w zakładzie karnym, odeszła na emeryturę.

Ponadto – jak utrzymuje łomżanin – informację o tym, że jest on podejrzewany o pedofilię miał Czeczenowi przekazać więzienny wychowawca. A – jak wiadomo – oskarżeni o pedofilię są traktowani przez współwięźniów z wyjątkowym okrucieństwem. – Nie mówiłem nikomu za co byłem tymczasowo aresztowany. Islam się dowiedział od wychowawcy, bardzo dobrze się znali – zeznawał Kasprzyk. – Służba Więzienna pierwszego dnia od razu powiedziała, że z takim artykułem powinienem „kopyto” dostać [czyli być mocno pobitym – red.]. Wyzywali mnie.

Jeden z ciała kolegi zrobił nadzienie do pierożków. Drugi zgwałcił 37 dziewczynek. Kolejny poderżnął gardła 19 ofiarom

Witajcie w Czarnym Delfinie! Statystycznie, na jednego więźnia przypada tu pięć morderstw. Maniacy seksualni i kanibale mają pojedyncze cele. Pozostali siedzą po dwóch, czterech, dobierani według właściwości psychologicznych. Wszyscy pod obserwacją 24 godziny na dobę.

zobacz więcej
Już sam fakt, że mężczyzna został osadzony w wieloosobowej niemonitorowanej celi z najgroźniejszymi przestępcami, pokazuje rozmiar zaniedbań ze strony Zakładu Karnego. Gdy przedstawiamy te informacje Pawłowi Moczydłowskiemu, pułkownikowi Służby Więziennej, który w latach 1990–1994 kierował Centralnym Zarządem Zakładów Karnych w Ministerstwie Sprawiedliwości, to nie może uwierzyć. – To absolutna samowolka w pracy zakładu karnego. Praca tam przypomina eksperyment Zimbardo, w którym mamy do czynienia z nieprofesjonalną załogą zakładu karnego i absolutnym brakiem kontroli ze strony przełożonych, tych bezpośrednich, i tych wyżej w centrali. Niewykluczone, że to jest świadoma robota, taka metoda resocjalizacyjna. Czyli wykorzystywanie „liderów drugiego życia” do utrzymywania „porządku” wśród więźniów. W tym wypadku funkcjonariusze więziennictwa wydają się być wyznawcami wartości popkultury więziennej, która okrutnie traktuje pedofili. Prawie tak jak w koloniach karnych u Putina – ubolewa Moczydłowski.

Udało nam się porozmawiać także z inną osobą dobrze zorientowaną w sytuacji w polskich więzieniach, obecnie już na emeryturze. Nasz rozmówca, który pragnie pozostać anonimowy, zwraca uwagę, jak ważny jest doświadczony wychowawca w tego typu miejscu. Bo to on pierwszy powinien zwrócić uwagę, gdy dzieje się coś złego w danej celi. – Przede wszystkim powinien być obecny przy wydawaniu posiłków – tłumaczy. – Każdy z osadzonych osobiście odbiera swoją porcję. Gdy widzi, że przez kilka dni jeden z więźniów nie jest dopuszczany do drzwi, to sygnał i alarm, że człowiek może być szykanowany.

Daniel Kasprzyk nie wyklucza teraz pozwania Zakładu Karnego w Czerwonym Borze o odszkodowanie – z powództwa cywilnego.

– Karol Wasilewski

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zobacz więcej
Cywilizacja Najnowsze wydanie
Czy Rosja i Chiny razem prowadzą bitwę o Ziemię?
Moskwa jest w tak trudnej sytuacji, że musi dzielić się z Pekinem nuklearnymi technologiami.
Cywilizacja Najnowsze wydanie
Lepsi niż Rosjanie
Jacek Bartosiak: Gdy jest morale i determinacja do walki, mamy najważniejszy element niezbędny do prowadzenia wojny.
Cywilizacja Najnowsze wydanie
Gdzie jest miejsce Zmartwychwstania?
I turyści, i pielgrzymi chcą wiedzieć, czy naprawdę chodzą śladami Jezusa.
Cywilizacja Poprzednie wydanie
Jakim Frankensteinem jesteś?
Putin twierdzi, że Rosja jest ostoją konserwatyzmu. Ale głęboko się myli.
Cywilizacja Poprzednie wydanie
Co łączy współczesną lewicę z faszyzmem?
Dziedzictwo Maja’68 to pochwała pedofilii i porównywanie policji francuskiej do SS.