Cywilizacja

Co się stało z androgyniczną Barbie?

Między dwiema społecznymi rolami wyznaczanymi lalce, która ma być jednocześnie odzwierciedleniem realnego życia i projekcją marzeń, panuje ogromne napięcie. A jeśli ma się ona w dodatku stać narzędziem rewolucji kulturowej…

Porucznik Ken potarł w zamyśleniu policzek (zachrzęścił zarost) i zapalił e-papierosa. Sprawa wyglądała na naprawdę skomplikowaną.

– Stacey? Połącz mnie z komendantą. Natychmiast.
– Barbara Roberts, słucham.
– Barbie, to znaczy pani komendanto: jak kamień w wodę.
– Sprawdziłeś…?
– Oczywiście, pani komendanto, to co zawsze: szpitale, kostnice, lotniska, dark roomy i seminaria magisterskie na wydziale kulturoznawstwa. Ani śladu.
– A cyfrowo?
Natürlich! Chelsea i Teresa są w kontakcie ze służbami granicznymi i BND, uzyskaliśmy pozwolenie rzeczniczki ds. obrony danych do wejścia na instagramowy profil osoby poszukiwanej, sprawdzamy ono/jego logowania na Tinderze. Trzy dni temu zanikła wszelka aktywność.

Komendanta Barbie przygryzła w zamyśleniu (śliczną) dolną wargę. Jutro czeka ją odprawa u ministry. Tymczasem dc-073, znanx jako Riley, którx los coraz szerzej niepokoił opinię publiczną, nadal miałx status osoby zaginionej, praktycznie – znikniętej.

Nagle do gabinetu wpadła Stacey z tabletem.
– Komendanto! Przed chwilą dostałam link. Tu, w T-online… Proszę czytać!

Mimo tylu lat doświadczenia, litery wywiadu przeprowadzonego 1 lutego przez Frederike Holewik i Heike Vowinkel zawirowały, jak to się potocznie mówi, komendancie Barbie przed oczami. Najpierw poczuła zdumienie, potem ulgę. I dopiero na końcu, jakby… rozczarowanie?

Jeszcze raz stuknęła paznokciem z hybrydą w energooszczędny ekran. Tak, słowa Sebastiana Trischlera, szefa koncernu Mattel na Niemcy, Austrię i Szwajcarię nie pozostawiały wątpliwości: „Lalka neutralna płciowo była logicznym rozwinięciem [strategii naszej firmy] i jest dobrym wskaźnikiem tego, jak zaawansowane jest społeczeństwo. Musieliśmy zdać sobie sprawę, że niemieckie społeczeństwo nie było jeszcze [na to] gotowe. Lalka nie sprzedawała się dobrze i nie jest już dostępna w sklepach”.

– Jesteś tam jeszcze, Ken? Odwołaj wszystkie wozy patrolowe, ściągnij ludzi. Nie było tematu, kończymy akcję.
Wystawa w kieleckim Muzeum Zabawek i Zabawy „Mała lalka – wielka gwiazda” w 2011 r. W kolekcji 246 lalek większość to popularnie Barbie. Fot. PAP/Piotr Polak
Lulajże w jaskini

Lalki towarzyszą ludzkości najpewniej od tzw. zarania i są dla antropologów jednym z najbardziej fascynujących przedmiotów badań – a to ze względu na wielość funkcji społecznych i kulturowych, jakie przyszło im spełniać. W przypadku miecza, miski, ba, nawet kamienia ofiarnego sprawa jest stosunkowo prosta: miecz jest mieczem jest mieczem, ma być ostry i dobrze leżeć w dłoni, bębenek szamański ma skutecznie przywoływać duchy. Ale lalka, tkwiąca w migotliwym półmroku dzieciństwa, jest zarazem bajką i prawdą, sublimacją marzeń o niedostępnej nam doskonałości i przyuczeniem do prozy życia.

Już ta najstarsza, jaką znamy współcześnie, znaleziona przed prawie dwudziestu laty na wyspie Pantelleria, okrzyknięta przez czołowy włoski dziennik Corriere della Sera „Barbie z epoki brązu”, ma rysy tak delikatne jak wyrośnięte nad wiek niemowlę: maleńki, zadarty nosek, okrągłe oczka. Ale na stanowisku archeologicznym towarzyszył jej miniaturowy garnuszek, ślad tego, że kilkuletnia „mama” warzyła dla swojej córeczki kaszkę z żętych już sierpem zbóż. A potem poszło: lalki tańczące, pojedynkujące się, konne, piesze, niemowlęce i w zbrojach…

Oczywiście ewoluował materiał, z jakiego były wykonane i lalkowa inżynieria: technikę tworzenia ruchomych stawów, powszechną w grecko-rzymskim świecie, odkryto ponownie dopiero w nowożytnych Niemczech, gdzie między Norymbergą a Bambergiem powstawały w XVII wieku pierwsze cechy lalkarskie. Drewno okładano w renesansie masą papierową, która pozwalała na zmiękczenie rysów i sylwetki, z czasem również woskiem. Wiek XVIII to oczywiście czas porcelany, w połowie XIX zaczyna się triumfalny pochód tworzyw sztucznych, od celuloidu aż po (w wiek później) znane nam i współcześnie masy plastyczne. Lalki chodzą, mruczą, śpiewają, mrugają, czeszą elektryzujące jak u kota włosy, strzelają z biodra, zaś lalki-niemowlęta robią nawet – o, radości kilkuletnich mam! – siusiu.

Porcelanowe piękności

Co ciekawe, ewoluowały również ich, by tak rzec – emploi i role społeczne, jakie im przypisywano. Pralalka z Pantellerii i jej młodsze siostry wykopane w Atenach, Syrakuzach czy pod Rzymem to w ogromnej większości miniatury dzieci (przeznaczone, jak można sobie wyobrazić, do niańczenia), chociaż zdarzają się i figurki gladiatorów czy legionistów (nie wiemy jednak, czy dawano je do zabawy małym patrycjuszom, czy miały tylko funkcję ozdobną). Lalek-dzieci jest statystycznie najwięcej, chociaż w XVIII wieku pojawiają się lalki typu „dorosłe piękności”, z olśniewającymi porcelanowymi lokami. A blaszane i celuloidowe lalki mieszczańskie XIX wieku noszą mleko, kują podkowy, strzelają, pieką chleb i, oczywiście, tulą dzieci.

Mój miś marnie skończył. Czyli rzecz o zabawkach – zwierciadłach czasów, w których powstały

W rodzinnej kolekcji są dama pokryta skórą koźlęcą, niemowlę o trzech twarzach, żaglowiec od „krwi Nelsona”... Nawet skarbonka Hitlera.

zobacz więcej
Te linie ewolucyjne zresztą się rozchodzą: w połowie XX wieku trochę osobno istnieją małe figurki żołnierzy i astronautów (tak poręczne do urządzania bitew, rzucania się nimi i odrywania im głów!), a trochę osobno – miniatury narzędzi używanych przez dorosłych (garnków, wiertarek, stetoskopów, żelazek, rewolwerów i prodiży), które pozwalają „wcielać się” w zabawie w różne role. Lalki zaś przechodzą jakby proces wtórnej infantylizacji: ogromna większość z nich to niemowlęta lub w najlepszym razie małe dzieci. Częściej dziewczynki: pachną plastikiem, mają słodkie pućki i wielkie niebieskie oczy, które zamykają, gdy położyć je na wznak w miniaturowym wózku, zaś niektóre z nich skrzeczącym głosem mówią „Ma-ma!”.

A potem wchodzi koncern Mattel, w bikini w czarno-białe prążki.

Było to w roku 1959: Barbie zadebiutowała wówczas, 3 marca, na międzynarodowych targach zabawek w Nowym Jorku. Już prehistorię miała burzliwą (jej bliską kuzynką była Bild Lilli, przywieziona z Niemiec przez projektantkę Ruth Handler), ale to rodzaj sekretu rodzinnego, rozstrzygniętego wyrokiem sądu patentowego w roku 1963. I przypieczętowanego zakupieniem przez Mattel praw autorskim od firmy Greiner & Hausser rok później.

Barbie z Wisconsin

Nie miejsce tu na panoramę oszałamiającego sukcesu firmy (Mattel twierdzi, że w chwilach najwyższej koniunktury na świecie sprzedawane są trzy lalki na sekundę) ani genealogię wspomnianej już Barbary Millicent Roberts, która – jak wiemy z licznych filmów, książeczek i komiksów rozwijających jej historię – urodziła się w (fikcyjnym) Willows w stanie Wisconsin. Ukończyła Manhattan International High School, ma cieszących się doskonałym zdrowiem rodziców (George i Margaret), liczne rodzeństwo i grono przyjaciółek (Teresa, Midge, Christie), a z Kenem długo chodziła, potem zerwali, zeszli się z powrotem w Walentynki w roku 2011, lecz obecnie są „dobrymi przyjaciółmi”.

Zwraca uwagę raczej ogromny rozmach firmy Mattel, która dokonała co najmniej dwóch rewolucji w świecie zabawek. Pierwszą było samo pojawienie się dorosłej Barbie w świecie zabawek dla dziewczynek, w którym, jak wspomnieliśmy, królowały dotąd niemowlaki. Wraz z pojawieniem się Barbary Roberts o nogach aż po szyję, talii osy i biuście, którego mogłaby jej pozazdrościć Marilyn, nastąpił, można rzec, powrót lalki do jej funkcji „przyuczania do dorosłości”. Ale w innym niż dotąd wymiarze: nie dorosłości macierzyńskiej czy kuchennej, lecz dorosłości, która ma być fun, czasem wiecznego flirtu.

ODWIEDŹ I POLUB NAS
Lecz także niezależności życiowej i finansowej – uderza fakt, że Barbie kupowała pierwsze domy (tj. pojawiały się one w zestawach) w czasie, gdy nie we wszystkich stanach USA kobiety miały formalne prawo do posiadania własnego rachunku bankowego. A jednocześnie była tą Księżniczką, którą na pewnym etapie życia chce zostać prawie każda dziewczynka (lub też – jak warknąłby każdy pierwszoroczniak z gender studies – wydaje jej się, że chce zostać, bo wmówiono jej to przy pomocy opresyjnych wzorów kulturowych). Tyle, że Księżniczką już nie w koronie, lecz na szpilkach.

Biust Marilyn, talia osy

O sylwetkę Barbie staczano zresztą tysięczne boje. Najpierw niektórzy rodzice oburzali się na biust Marilyn, potem antropolodzy – na nierealność sylwetki (rzeczywiście, żeby mieć taką talię, jak w pierwszych modelach, Barbie musiałaby wyciąć sobie ze trzy żebra), wreszcie dietetycy, twierdząc, że promuje ona postawy anorektyczne. I niebezpodstawnie się oburzali. Jak wyliczyli w 2009 badacze ze szpitala w Helsinkach, kobieta o proporcjach ciała Barbie zostałaby uznana za niebezpiecznie niedożywioną, a deficyt tkanki tłuszczowej byłby tak poważny, że zakłóciłby normalny cykl menstruacyjny.
Lalka przygotowana w 2009 roku na 50. urodziny Barbie, nawiązująca wyglądem i strojem do pierwszej edycji. Fot. PAP/Stach Leszczyński
Różne są też drogi pruderii: biust biustem, ale warto odnotować, że dopiero w XXI wieku Barbie doczekała się… pępka. Można jednak uznać, że wszystko to wynikało z naturalnego napięcia między dwiema społecznymi rolami wyznaczanymi lalce, która ma być jednocześnie odzwierciedleniem realnego życia i projekcją marzeń.

Moją uwagę zwraca jednak druga rewolucja, którą koncern rozpoczął w połowie lat 60.: lalki miały odtąd nie tylko odzwierciedlać istniejące, odwieczne zachowania i modele społeczne oraz stanowić rodzaj materializacji stereotypowych marzeń („jestem jak Księżniczka, jestem jak Kowboj z Laserowym Mieczem!”). Miały również wzmacniać pożądane zachowania i wspierać ewolucję społeczną.

Mała dziewczynka z Santa Fe

To znaczy – czy rzeczywiście? W pierwszych latach istnienia Barbie koncern Mattel nie wydał żadnego oświadczenia tego rodzaju. Chociaż, trzeba przyznać, stanął przed ogromnym dylematem: błękitnooka blond Barbie przypominała może córki plutokratów z Bostonu, ale znacznie mniej – dziewczynki z Bronksu, Santa Fe czy choćby Savannah. I tak naprawdę dylemat producentów Barbie przypominał ten, który genialnie zwerbalizował Marek Hłasko w „Pięknych dwudziestoletnich” pytając, czy filmowi agenci z rękami w kieszeniach długich płaszczy są tacy, jak ci w życiu, czy ci w życiu są tacy, jak ci na ekranie?

Naturalnie nie chodzi w tym pytaniu o agentów, chodzi o kreację: co jest pierwsze, natura czy wyobraźnia? Czy sztuka jedynie odzwierciedla istniejący świat (jak chcieliby realiści), czy stwarza nowe wzory?

Początki ewolucji Barbie były skromne. W roku 1967 pojawiła się tzw. Colored Francie, ale był to tak naprawdę jedynie klon: do masy plastycznej, z której odlewano jasnowłose Barbie, dodano nieco więcej pigmentu, i tyle... W rok później na rynek trafiła Christie, uznawana oficjalnie za pierwszą Barbie afroamerykańską. Kwestie „różnic rasowych” są oczywiście delikatne, by nie rzec – anatemizowane, i firma Mattel lawirowała między Scyllą a Charybdą, atakowana jednocześnie przez rzeczników „afroamerykańskiego realizmu”, domagających się podobieństwa ciemnoskórych Barbie do ich kilkuletnich właścicielek, i pierwszej generacji feministki, krytykujące „stereotypizację rasową”.

Sześćdziesięcioletnia piękność, która została lesbijką

Małe dziewczynki i dorosłe kobiety zazdrościły jej urody, figury i przystojnego narzeczonego. Dziś już nie tylko figura i uroda nie taka, ale i życiowego partnera zastąpiła partnerka.

zobacz więcej
Kolejne inkarnacje afroamerykańskiej Barbie (której zmieniały się – napiszmy to odważnie – faktura włosów, wykrój ust, profil nosa czy rozstaw oczu) pojawiały się co kilka lat. Ten sam proces miał miejsce w przypadku Barbie latynoamerykańskich, dalekowschodnich czy eskimoskich – w tej chwili w ofercie handlowej koncernu są 22 odcienie skóry, 94 barwy włosów, 13 typów tęczówki i pięć profili budowy ciała: od najkrąglejszej do lekkoatletki.

134 420 Barbie

Już tu widać dylemat, przed jakim stanął koncern: tak, odzwierciedlać rzeczywistość, ale na ile szczegółowo i w jakich proporcjach? 22 odcienie skóry to naprawdę dużo, zaś 22 x 94 x 13 x 5 w sumie daje 134 420 możliwych kombinacji wizerunku – ale czy rzeczywiście oddaje to złożoność tkanki społecznej współczesnego świata?

Koncern postanowił pójść o krok dalej – w stronę, która nieuchronnie przypomina mi sławetną „Historię Minotaura” Zbigniewa Herberta: krótki, gorzki, genialny apokryf o synu Minosa i Pazyfae, który wyrósł, cóż począć, na silnego, melancholijnego matołka. Jak takiemu powierzyć tron Krety? „Sprowadził tedy Minos modnego w Grecji inżyniera Dedala, twórcę głośnego kierunku architektury pedagogicznej. Tak powstał labirynt. Przez system korytarzy, od najprostszych do coraz bardziej skomplikowanych, różnicę poziomów i schody abstrakcji miał wdrażać księcia Minotaura w zasady poprawnego myślenia”.

Dedal stworzył architekturę pedagogiczną, zaś Mattel – pedagogiczne lalkarium.

I tu zdarzały się, jak to w labiryncie, ślepe uliczki: wprowadzona na rynek w 1997 barbiepodobna Becky na wózku inwalidzkim została wycofana, gdy okazało się, że wózek nie mieści się w drzwiach domków dla lalek, oferowanych w ramach wyposażenia Barbie. Mniejsza o drzwi, istotne jest pytanie, czego pragnie kilkulatka, która za sprawą choroby znalazła się na wózku: czy marzy o sobie dorosłej – również na wózku, tyle, że w szałowym spodnium, czy o sobie dorosłej – dosiadającej, jak jedna z inkarnacji Barbie, Harleya? I ile dziewczynek, które nie mają kłopotów z nogami, będzie się chciało bawić Becky?

Piegi i kapitał

Kwestie rynkowe i wizerunkowe, kapitał i współczucie splatają się w tym pytaniu w węzeł. Ja nie potrafię go rozciąć, Mattel tak, skoro w ofercie nadal obecne są różne odmiany Barbie na wózkach, o kuli, z aparatem słuchowym, czy z różnego rodzaju przebarwieniami skóry – od tak uroczych jak piegi, po poważniejsze bielactwo. Tu widać pewną zbieżność ewolucji świata lalek i świata modelek – wspólnie, jak twierdzą, rozszerzających czy redefiniujących pojmowanie piękna, czasem w naprawdę osobliwy sposób.
Lalka kosmonautka – eksponat z wystawy „Od szmacianki do lalki Barbie. Rola kobiety i kanony kobiecego piękna na przestrzeni wieków” w Muzeum Zabawek i Zabawy w Kielcach w 2021 r. Fot. PAP/Piotr Polak
Znacznie jednak istotniejszy jest nurt pedagogiczny, jeśli idzie o postawy społeczne. Barbie, jako się rzekło, zaczęła jako jedna z pierwszych dam w Stanach kupować domy i samochody, bez problemu zrobiła prawo jazdy i licencję pilota (choć zarabiała również na życie jako stewardessa). Stanęła na Księżycu na cztery lata przed Neilem Armstrongiem (zestaw „Miss Astronaut Barbie” z 1965), leczy ludzi i ściga się w wyścigach samochodowych. Już w 2002 brytyjski tygodnik The Economist umieścił w jej imponującym cv takie zawody jak: chirurg, sportowiec olimpijski, narciarka zjazdowa, instruktor aerobiku, reporterka, weterynarz, gwiazda rocka, lekarka, pilot sił powietrznych, dyplomatka, muzyk, kandydatka na prezydenta, baseballistka i płetwonurek. Tylko macierzyństwa, psiakość, nie posmakowała.

Co prawda w 1963 pojawiła się rudowłosa i piegowata Margaret „Midge” Hadley Sherwood, reklamowana jako najlepsza przyjaciółka Barbie, która w kolekcji „Wedding Day Midge” wyszła za mąż za Alana i miała z nim piątkę dzieci, w tym bliźniaki! W dwóch różnych zestawach Midge była nawet sprzedawana „w ciąży”, z noworodkiem wyjmowanym z magnetycznego łona. Dzieci miały też dziadków i oferowano im w sprzedaży place zabaw. Lalkę jednak wkrótce wycofano – ponoć mogła wzbudzać kontrowersje, że Mattel popiera ciąże nastolatek, choć przecież była zamężna i nosiła obrączkę... Kiedy Midge powróciła na rynek w roku 2013, była już bezdzietną singielką.

Sheroiny

Co tam jednak macierzyństwo, skoro od roku 2018 na rynek wprowadzane są oficjalnie „Barbie Role Models”, znane też pod chwytliwym neologizmem „sheroes” (she + heroes). Zaczęło się, oczywiście, od zwyczajowych bohaterek – Frida Kahlo, Amelia Earhart, Iris Apfel – warto jednak odnotować, że rokrocznie pojawiają się nowe sheroiny z kolejnych krajów: z Polski jako pierwsza doczekała się swojej inkarnacji Martyna Wojciechowska! A w 2021 Anita Włodarczyk!

Na tym jednak nie koniec: po wielości tęczówek, profesji oraz BMI koncern postanowił pójść dalej i w roku 2019 na kilku rynkach pojawiły się zestawy lalek – nie należących formalnie do „rodziny Barbie”, bliźniaczych techniką wykonania i stylem, niższych jednak mniej więcej o półtora cala – pod nazwą „Creatable World”, czyli (w wolnym przekładzie) „Świat do stworzenia”. Jak wynika z wypowiedzi dla Tygodnika TVP Anne Polak, osoby rzeczniczej koncernu Mattel na Europę, zestawy trafiły m.in. na rynek francuski, brytyjski i hiszpański – przede wszystkim jednak niemiecki.

Lalki z „Creatable World” nie mają imion. W pierwszym zestawie znalazło się pięć figurek, nazwanych dc-619, dc-073, dc-725, dc-220 i dc-826. Drugi, ośmiofigurkowy zestaw uzupełniony został o dc-414, dc-965 i dc-319.

Decetki, jak można się domyśleć, są doskonale androgyniczne. Nie mają ani biustu Marilyn, ani potężnych barków Kena, by już nie wspominać o żuchwie, jabłku Adama czy podobnych detalach. Wielkie, dziecięce oczy mają wykrój charakterystyczny dla Mattela (znawcy twierdzą, że najbardziej przypominają przyjaciółkę Barbie – Holly z serii „Ever after High”); rzęsy delikatnie pociągnięto tuszem i wydłużono, zrezygnowano za to z cienia do powiek.

Antinous z zestawem peruk

Podobnie usta – mają wykrój, który dziadersi określiliby pewnie mianem „dziewczęcy”, ale pociągnięte zostały jasną, matową szminką. Oczy są wielkie, głowa – proporcjonalnie nieco większa niż u Barbie, taka, jak bywa u kilkulatków, ale reszta proporcji (dłonie, przedramiona, stopy, nogi, obręcz barkowa i biodrowa) jest już w pełni nastoletnia, szczupła i umięśniona. W sumie – Antinousy (grecki młodzieniec delikatnej urody był kochankiem cesarza Hadriana) z zestawem peruk.
Kolaż z zestawu startowego „Creatable World”. Fot. BW za Empik.pl
Peruk i strojów, okularów i butów: w zestawie podstawowym są ich trzy pary. Do tego torebka i kapelusz oraz sześć zmian stroju: od dresów i T-shirtów typu unisex, przez ubrania zwyczajowo „męskie” (dres, spodnie z kieszeniami, kurtka pilotka), po zwyczajowo „kobiece” (suknie balowe, dwuczęściowy kostium plażowy, mini). Oczywiście – uzupełniających zestawów ubraniowych i dodatków znaleźć można na rynku znacznie więcej: decetki miały za zadanie proteuszowo przemieniać się, zmieniać (co sugeruje już wizerunek na opakowaniu) stroje i włosy, płynąc niczym syrenka przez wzburzone nurty tożsamości.

I tego właśnie biedny Minotaur, jak się zdaje, nie wytrzymał. „Snuł się tedy nieszczęsny książę popychany przez preceptorów korytarzami indukcji i dedukcji, nieprzytomnym okiem patrzył na poglądowe freski. Nic z tego nie rozumiał.

Wyczerpawszy wszystkie środki król Minos postanowił pozbyć się zakały rodu. Sprowadził (…) zręcznego mordercę Tezeusza. I Tezeusz zabił Minotaura. W tym punkcie mit i historia są ze sobą zgodne.

Przez labirynt –- niepotrzebny już elementarz – wraca Tezeusz niosąc wielką, krwawą głowę Minotaura o wytrzeszczonych oczach, w których po raz pierwszy kiełkować zaczęła mądrość – jaką zwykło zsyłać doświadczenie”.

Śmierć i zmartwychwstanie Decetki

W rzeczywistości – poezja i praktyka rynkowa są tu ze sobą niezgodne – zabity został nie Minotaur (czyli społeczeństwo, które należało wychować), lecz decetki. „Niemieckie społeczeństwo nie było jeszcze [na to] gotowe. Lalka nie sprzedawała się dobrze i nie jest już dostępna w sklepach” – oświadczył cytowany już Sebastian Trischler.

Oczywiście, do czasu. W wywiadzie dla tygodnika Stern z 4 lutego wysoki urzędnik koncernu Richard Dickson oświadczył jednoznacznie: „[decetek] nie ma już w sprzedaży. Ale to nie znaczy, że nie wrócą”.

Wrócą, z pewnością. Obserwując jednak starania niemieckiej gałęzi koncernu Mattel – jego zaangażowanie na polu pedagogiki społecznej, wyraźny, choć po męsku tajony żal Sebastiana Trischlera – nie mogę nie wspomnieć słynnego wiersza Bertolda Brechta z roku 1953 (w przekładzie Piotra Sommera), zatytułowanego „Rozwiązanie”:

Po powstaniu 17 czerwca
Przewodniczący Związku Pisarzy
Polecił w Alei Stalina rozrzucić ulotki
Głoszące, że naród
Utracił zaufanie władz
I może je odzyskać tylko
Przez zdwojoną pracę. Czy jednak
Nie byłoby prościej, gdyby władze
Rozwiązały naród
I wybrały nowy?

– Wojciech Stanisławski

Zdjęcie główne: W tej chwili w ofercie handlowej koncernu Mattel są 22 odcienie skóry Barbie, 94 barwy włosów, 13 typów tęczówki i pięć profili budowy ciała. Fot. Ian Waldie/Getty Images
Zobacz więcej
Cywilizacja Najnowsze wydanie
Kto koksuje? Gdzie? Jakimi metodami? Dopingowa mapa świata
Gdyby komuś chciało się ją stworzyć, to nie byłby na niej ani jednej białej plamy.
Cywilizacja Najnowsze wydanie
Z robotem wśród zwierząt
Żywe ryby nabierały wigoru dopiero wtedy, gdy do parki dołączano jedną rybę-cyborga.
Cywilizacja Najnowsze wydanie
Kobalt: ropa naftowa nowego świata?
Każda rewolucja przemysłowa ma swój gospodarczy narkotyk.
Cywilizacja Poprzednie wydanie
Niezniszczalny Recep Erdogan. Bunt obywateli bez następstw
W miastach dotkniętych trzęsieniem ziemi dostał 60 proc. głosów. W Turcji gniew mija łatwo.
Cywilizacja Poprzednie wydanie
Chłoporobotnicy – wciąż ludzie przyszłości
Wielu Polaków musiało kombinować, żeby żyć i tak zostało. To są ci „elastyczni pracownicy”.