Felietony

Wygumkować i poprawić

Kwaśniewski został naczelnym „ITD” po niesławnej, a nawet haniebnej, weryfikacji dziennikarzy w stanie wojennym, kiedy zespół został w zasadzie rozbity. I owszem, tak jak mówi, zaczął reaktywację pisma, choć już ze zmienionym zespołem.

Jedna litera, a tyle zmienia. I chociaż chodzi o słynną literę „s”, to nie o tę pisaną solidarycą. Chodzi o „s” socjalistyczne, na przykład Socjalistyczny Związek Studentów Polskich. Okazuje się, powoli ale systematycznie, że to „socjalistyczne” uzupełnienie tak zaczyna przeszkadzać niektórym politykom i innym działaczom (w dawnych czasach właśnie działaczom owych socjalistycznych związków), że zaczynają to niewygodne słowo rugować ze swego języka.

Ale do rzeczy. Zadzwoniła otóż koleżanka z lat wspólnej młodości w „Tygodniku Studenckim ITD”, że „Kwasula” (czyli Aleksander Kwaśniewski, rzecz jasna, w latach 1995-2005 prezydent RP) opowiada na pewnym portalu – nie będę go reklamować, kto chce, ten znajdzie – jak to „gołe baby” i seksualne porady dr. Lwa Starowicza były specjalnością naszego tygodnika, w którym pracowałam w latach 1975-1981 (bo 13 grudnia zamknęli wszystkie tytuły). Pracowałam z pełną świadomością – jak każdy z nas – że w stopce redakcyjnej stoi czarno na białym: „ ITD. Tygodnik Studencki. Organ Socjalistycznego Związku Studentów Polskich”.

Wydarzenie, które miało skalę lotu na Księżyc

Dlaczego my – świadkowie tamtego czasu – upieramy się, że ta historia wciąż jest żywa?

zobacz więcej
Także podczas wspaniałych upajających szesnastu miesięcy „karnawału Solidarności” mieliśmy taką stopkę, nic się w niej nie zmieniło, choć my zmieniliśmy sporo: wyrzuciliśmy naczelnego, uzyskaliśmy zgodę władz partyjnych ( a jakże! o naszym małym tygodniku debatował zespół prasowy na nadzwyczajnym Zjeździe PZPR) , aby naszym naczelnym był wybrany przez nas kolega Zdzisław Pietrasik (jesienią zrezygnował i wtedy do 13 grudnia rządziliśmy się kolektywnie, doprawdy bez Aleksandra Kwaśniewskiego, choć podobno w czeluściach partyjnych biur był on już zatwierdzony jako ten, który przyjdzie, kiedy zostanie przywrócony porządek). Z inicjatywy wybitnego już wtedy prześmiewcy Macieja Rybińskiego mieliśmy „społeczno-pornograficzną” wkładkę „Plebey” z głęboko jadowitym stosunkiem do Jerzego Urbana, drukowaliśmy niesłychane wywiady i teksty publicystyczne autorów znanych dziś z mediów konserwatywnych i katolickich . I to wszystko w „organie Socjalistycznego Związku Studentów Polskich”, co jest wciąż do obejrzenia, sama mam zszywkę koło biurka.

Był nas legion w tym „ITD”, nazwisk nie będę wyliczać, choć byłoby miło, ale może nie wszystkim. I nasze „ITD” tymże „organem” SZSP było jako żywo w latach 1973-1981 (dalej może też, ale tym się nie zajmuję, doprawdy). I to już od roku 1973, bo Zrzeszenie Studentów Polskich, do którego dziś się wszyscy tak chętnie odwołują, zostało zlikwidowane w jedną ponurą noc 1973 roku. Choć podobno młodzież akademicka była temu, jak Polska długa i szeroka, zdecydowanie przeciwna, o czym dzisiaj nawet w Wikipedii można przeczytać.

Może również dlatego koledzy z SZSP tak bardzo nie lubią się do swojej „socjalistycznej” przeszłości przyznawać? I przyznawać się do tego SZSP, którego nazwy tak dziś unika także Aleksander Kwaśniewski.
        ODWIEDŹ I POLUB NAS     Kwaśniewski został naczelnym tygodnika „ITD” po niesławnej, a nawet haniebnej, weryfikacji dziennikarzy w stanie wojennym, kiedy zespół został w zasadzie rozbity. I owszem, tak jak mówi on na owym portalu, zaczął reaktywację pisma, choć już ze zmienionym zespołem. Ale dlaczego opowiada farmazony, że negocjując ze Stefanem Olszowskim z KC PZPR, odwoływał się do „zrzeszeniowej” – w znaczeniu Zrzeszenia Studentów Polskich – tożsamości? O ile Stefan Olszowski, znany wówczas partyjny beton, miał rzeczywiście przeszłość w ZSP, to Aleksander Kwaśniewski ani trochę!

Urodził się w roku 1954, więc w 1973 – kiedy ZSP już zlikwidowano – przyszedł na studia. W latach 1973–1977 studiował handel zagraniczny na Wydziale Ekonomiki Transportu Uniwersytetu Gdańskiego, jak czytamy w Wikipedii. I był prominentnym działaczem SZSP. Jak podaje Wikipedia: „był aktywistą socjalistycznych studenckich organizacji prorządowych. Pełnił funkcję przewodniczącego rady uczelnianej Socjalistycznego Związku Studentów Polskich w latach 1976–1977, później wiceprzewodniczącego zarządu wojewódzkiego w Gdańsku w latach 1977–1979 oraz członka władz naczelnych SZSP od 1977 do 1982”. Nie mógł więc być „zrzeszeniowcem ”, bo ZSP już nie było. Co nie znaczy, że nie dogadał się z jego grabarzami, a jakże! Współpracowali potem pięknie przez całe życie. Mam na myśli przede wszystkim nieżyjącego już Stanisława Cioska (i jego otoczenie), „wybitnego działacza Zrzeszenia Studentów Polskich”, jak opiewały czule nekrologi przyjaciół z lat studenckich , który „pełnił wszystkie funkcje w organizacji, od szefa klubu w akademiku do przewodniczącego Rady Naczelnej (1969-1973)”. I był „ukształtowany w klimacie ZSP-owskiej demokracji”.
29 lipca 1973 r. w Berlinie rozpoczął się X Światowy Festiwal Młodzieży i Studentów. Polskę reprezentowało 800 delegatów z przewodniczącym Rady Naczelnej Zrzeszenia Studentów Polskich Stanisławem Cioskiem (stoi). Fot. PAP/Jan Morek
A gdzie ciąg dalszy: że w 1973 został tegoż Zrzeszenia Studentów Polskich faktycznym grabarzem, bo doprowadził do jego końca i wprowadził swego następcę na fotel przewodniczącego – ale już SZSP, Socjalistycznego Związku Studentów Polskich.

W tymże 1973 roku słuchałam Cioska ze zgrozą w sercu i umyśle, w jakiejś sali Uniwersytetu Gdańskiego, bo byłam już zaangażowana na polu studenckiej kultury i brałam udział w tym spotkaniu. W Gdańsku dobrze wiedzieliśmy, że najważniejsze i największe uczelnie – my, politechnika, szkoła morska czy AWF, że my wszyscy byliśmy przeciwni „socjalistycznej” przemianie. Byliśmy w tej sprawie zgodni i na nic się zdały jakieś ankiety, które zresztą wypadły negatywnie dla „socjalistycznej” przyszłości ZSP. Aż tu nagle mamy wielkie zebranie z udziałem chłopaków z politechniki, przyjeżdża „ten cały Ciosek” – jak mówiliśmy, my, czyli prawdziwe doły studenckiego działania – i wciska nam kit: dziękuje za naszą postawę, która umożliwiła to i tamto, i inne nadymane słowa, pitu-pitu po prostu. Na sali wzburzenie, specjaliści od socjotechniki biorą się do pracy, wraca spokój, idziemy napić się wódki, bo rozum za krótki. Tak było w Gdańsku, z naszą niedawną – nieprzepracowaną – traumą Grudnia’70, wsunęli nam ten „socjalistyczny” przymiotnik bez żadnych większych kłopotów, więc w innych miastach akademickich było zapewne jeszcze łatwiej, choć może bez „samego Cioska”?

Wracajmy do współczesności: po co koledzy – a jest ich wielu – usuwają z życiorysów swoich i swoich odchodzących z tego świata przyjaciół ten „socjalistyczny” moment? Nie chce mi się wierzyć, że czegoś się jednak wstydzą. Już prędzej, że cel jest głęboko pragmatyczny i może nawet koniunkturalny. Trzeba zadbać o nowy image. Bo już wiedzą, że tamten „socjalistyczny” na nikim nie robi dobrego wrażenia – zarówno w kraju, jak i w Brukseli. A historii nie zmienią! Ale zaraz, czy aby na pewno? Bo chyba właśnie próbują!

– Barbara Sułek-Kowalska

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: Lipiec 1980 rok. Spotkanie w Chełmie I sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka z działaczami Socjalistycznego Związku Studentów Polskich (SZSP). Na zdjęciu: obok Gierka z lewej Jerzy Koźmiński, a z prawej członek władz naczelnych SZSP Aleksander Kwaśniewski. Fot. PAP/Zbigniew Matuszewski
Zobacz więcej
Felietony Najnowsze wydanie
Słońce
Andrzej Krauze dla Tygodnika TVP.
Felietony Najnowsze wydanie
AI
Komentarze Piotra Młodożeńca w Tygodniku TVP.
Felietony Najnowsze wydanie
Dziedzictwo Maja’68 ma mroczne oblicze: obronę pedofilii
Pochwała seksu dorosłych z dziećmi to był trend kulturowy wśród elit Europy drugiej połowy XX wieku.
Felietony Najnowsze wydanie
Adres na wagę życia
Nie przez przypadek na Hożej 53 powstało pierwsze w stolicy Okno Życia.
Felietony Najnowsze wydanie
Czego milioner nie może
Blake Carrington wyglądał jak jeden wielki przeszczep.