Kartka z kalendarza

Kiełbasa grillowana na lampie halogenowej. Tak budowano hotel Marriott

Budynek bez części okien, brak światła, metry kabli potrzebnych do oświetlenia pomieszczeń i nie tylko. Na budowie głównie Tajlandczycy wyspecjalizowani w kładzeniu wykładziny i gładzeniu ścian oraz wysocy Jugosłowianie, którzy do tapetowania nie potrzebowali drabin. Dzisiaj 523 pokoje i 673 łóżka. Marriott wciąż góruje nad Warszawą.

Jest listopad 1988 roku. Na warszawskim lotnisku ląduje samolot z 80 pracownikami budowlanymi z Tajlandii. Wśród nich jest 21-letni Wiroon Niamtrakoon. Przyjechał do „zimnego kraju”, gdzie przez rok będzie wykańczał powstający właśnie hotel Marriott. Jest specjalistą od układania wykładziny.

Kiełbasa grillowana na lampie halogenowej

– Kiedy po raz pierwszy przyjechałem na budowę budynek oczywiście stał, nie było jeszcze podłóg ani światła – wspomina Wiroon. – Żeby prowadzić jakiekolwiek prace ciągnęliśmy wiele metrów przedłużaczy i kabli, żeby oświetlić potrzebne strefy – opowiada. Do tego służyły specjalne bardzo silne lampy, które bardzo mocno się nagrzewają. Pewnego razu Wiroon wpadł na pomysł, aby grillować na nich kiełbasę. Kiedy po budowie rozszedł się zapach pieczonego mięsa kierownik budowy zaczął szukać źródła zapachu. – Odkrył Tajlandczyków jedzących grillowaną kiełbasę – śmieje się Wiroon.

Na budowie pracowali głównie Tajlandczycy, Jugosłowianie i Austriacy. – Jugosłowianie byli świetni w tapetowaniu ścian. Byli wysocy, zwykle naklejali tapetę bez pomocy drabiny. Czasem stanęli na jakimś podwyższeniu – opowiada Wiroon. Tajlandczycy, żeby położyć gładź na ścianach używali podwójnych drabin.
Bal charytatywny w Marriocie
Kurtka na zimny kraj

Mimo tego, że hotel teoretycznie był już wybudowany wciąż zdarzało się, że kiedy do jakiegoś pokoju wkraczali pracownicy z tapetą odkrywali, że zamiast okna jest wielka dziura, przez którą wpadał wiatr.

Wiroona w Polsce zaskoczyła oczywiście zima. – Śnieg widziałem tylko w telewizji – wyjaśnia. W przeddzień wyjazdu z domu mama kupiła mu najcieplejszą kurtkę, jaka była w tajlandzkim sklepie. W końcu syn jechał do pracy w „zimnym kraju”. Ale na miejscu okrycie okazało się niezbyt dobrze odpowiadające potrzebom listopadowej słoty. – Później moja przyszła żona oceniła, że taką kurtkę to w Polsce nosi się wiosną – wspomina Wiroon. Jeszcze na lotnisku miał okazję zobaczyć prawdziwy śnieg. – Pierwszą noc spaliśmy w butach, kurtkach i czapkach – mówi.

Na budowie oprócz kładzenia wykładziny Wiroon zajmował się też innymi rzeczami. M.in. montował system przeciwpożarowy. Pewnego dnia, aby upewnić się czy czujnik działa wraz z kolegami zbliżyli do niego gorącą lampę. To wywołało wielką katastrofę. Na ich głowy i oczywiście cały korytarz spadło 200 litrów wody. Wszystko dobrze się skończyło i tym razem obyło się bez konsekwencji finansowych.
Hotel jak miasto
60 ton prania

Zarządcy hotelu bardzo chwalą jego bezpieczeństwo, szczególnie system przeciwpożarowy. Na dachu znajdują się olbrzymie zbiorniki z wodą, która w razie pożaru zostanie uwolniona i ma zalać budynek gasząc ogień. – Dodatkowo przez całą dobę w hotelu dyżur pełnią strażacy, którzy monitorują pomieszczenia i muszą reagować w razie jakiegokolwiek zagrożenia – Dorota Bąkowska, dyrektor odpowiedzialna za serwis sprzątający.

Podkreśla, że hotel jest samowystarczalnym miastem, w którym miesięcznie do prania trafia 60 ton bielizny pościelowej i ręczników, około 5,5 tysięcy buteleczek szamponu tyle samo mydeł. Bąkowska zaznacza, że jej pracownicy zobowiązani są, aby spełniać wszelkie prośby klientów. Nie potrafi przypomnieć sobie życzenia, którego nie dało się zrealizować. – Możemy się zdziwić kiedy gość mający do dyspozycji w pokoju 6 poduszek prosi o kolejne cztery, ale natychmiast reagujemy na jego prośbę – mówi Bąkowska.

Zadania specjalne

Normalką dla jej zespołu jest przerobienie w ciągu dwóch dni 30 pokoi hotelowych na 30 biur, bo przyjeżdża delegacja prezydencka lub firma szkoleniowa, która będzie chciała prowadzić ćwiczenia w kilkudziesięciu małych grupach. – Czasem całe piętra przerabiamy na biurowiec – wyjaśnia dyrektor.
Bale, bankiety i spotkania
Wiroon Niamtrakoon po roku pracy na budowie hotelu, w trakcie którego poznał swoja przyszłą żonę – Polkę, postanowił zostać tutaj na dłużej. Przez kilka lat imał się różnych zajęć. W końcu udało mu się wrócić do Marriotu w charakterze pracownika serwisu sprzątającego. Jest tu do dzisiaj. W międzyczasie urodziły mu się dwie córki. Dzisiaj mają 24 i 10 lat. Wiroon bardzo lubi swoją pracę, daje mu ona także prestiż.

114000 m2 powierzchni

Wiroon trafił na budowę w 1988 roku, jednak pierwszy etap rozpoczął się w 1977 roku. Wznosząc się na wysokość 140 m, o całkowitej powierzchni 114000 m2 i kubaturze 411000 m3 miał być jednym z najważniejszych obiektów zrealizowanych w obszarze tzw. w kwartale ulic: Wspólna, Chałubińskiego, Jana Pawła II, Świętokrzyska i Emilii Plater.
– Budynek wnosił do pejzażu architektonicznego Warszawy skalę wysokościową, która mogła zacząć równoważyć skalę Pałacu Kultury i Nauki i dla nas architektów była to wartość nadrzędna. Natomiast bogaty program pięciogwiazdkowego Marriotta dla wielu Polaków był realizacją tęsknot do pięknego, luksusowego świata zachodniego i mimo późniejszej konkurencji, długo takim symbolem pozostanie – uważa architekt Jerzy Skrzypczak, jeden z projektantów hotelu.

673 łóżka w 523 pokojach

Prace wstrzymani w 1981 roku i wznowiona pod koniec lat 80-tych. Otwarcie nastąpiło w 1989, szybko stał się areną ważnych i ciekawych wydarzeń stolicy, bankietów charytatywnych i oczywiście wydarzeń o charakterze międzynarodowym. Hotel posiada 523 pokoje i apartamenty, wyposażone w 673 łóżka. Apartamenty prezydenckie znajdują się na 40 piętrze. Część luksusowych apartamentów wyposażonych jest w kuchnie i mogą przeistoczyć się w samowystarczalne, w pełni wyposażone mieszkania – drugi dom – mówi Dorota Bąkowska.
Zdjęcie główne: Hotel Marriott był pierwszym nowoczesnym drapczem chmur w Warszawie (fot. Wikipedia/NAC)
Zobacz więcej
Kartka z kalendarza wydanie 17.11.2017 – 24.11.2017
Mydelniczka z charakterem. Trabant ma już 60 lat
Auto produkcji NRD stało się ikoną motoryzacji.
Kartka z kalendarza wydanie 20.10.2017 – 27.10.2017
Dzisiaj 61. rocznica wybuchu powstania węgierskiego
Zbrojne wystąpienie przeciwko ZSRR trwało od 23 października do 10 listopada 1956 r.
Kartka z kalendarza wydanie 29.09.2017 – 6.10.2017
Trajtki, trajlusie, ziutki. Ekologia w PRL-u, czyli trolejbusy
Były szybkie, kursowały często i zapewniały także nietypowe atrakcje.
Kartka z kalendarza wydanie 22.09.2017 – 29.09.2017
Weekend w PRL. Chcąc napełnić bak, trzeba było mieć dużo...
Synonimem stacji paliw stały się CPN-y.
Kartka z kalendarza wydanie 15.09.2017 – 22.09.2017
Spekulant, badylarz i prywaciarz – PRL potrzebowało wrogów...
Wojna o handel trwała przez wszystkie lata PRL-u.